Przeczytałem artykuł: http://msp.money.pl/wiadomosci/kadry/artykul/umowy;na;czas;okreslony;zniszcza;rynek;pracy,33,0,653089.html#utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=rss
Otóż w Polska jest krajem, gdzie jest jeden z największych odsetek umów na czas określony. Bijemy na łeb i na szyję Unię Europejską a więc kraje do jakich pretendujemy.
Sam pracowałem na podstawie takiej umowy. Pracodawca zatrudnił mnie na pół roku bez dnia. Czemu bez dnia? Aby nie płacić mi trzynastki. To są właśnie uroki tego typu umowy.
Argumenty pracodawców wciąż są te same: większa elastyczność jest lepsza dla firm. Mogą one swobodnie kształtować swoją politykę zatrudnienia. Dochodzi do tego stara melodia ("sam załóż firmę i płać ZUS, VAT i jeszcze dobrą pensję pracownikowi"). Rozumiem te argumenty. Każdy woli mieć więcej elastyczności. Nie mam pretensji do tych organizacji przedsiębiorców. Z punktu pojedynczego biznesmena to rzeczywiście lepsze. Mam pretensję do rządu.
Spójrzmy na sprawę szerzej. Już teraz niepewność zatrudnienia jest ogromna. System, który mamy i który dzięki propagandzie uważamy za jedyny właściwy wmawia nam, że musimy brać potężne kredyty. Duża część społeczeństwa tonie w długach.
Kiedyś ludzie mogli mieć bez problemu pracę w swoim rodzinnym mieście. Teraz większość młodych ludzi tłoczy się w większych miastach. Ceny mieszkań są więc zawyżone, a ludzie muszą brać kredyty. Jak mieć w takich warunkach dzieci? Kto założy rodzinę wielodzietną w sytuacji gdy nie jest pewny czy będzie mieszkał w swoim własnym mieszkaniu? Kto będzie pracował na emerytury? Kto będzie rozwijał kraj? Bo dodatni przyrost naturalny jest błogosławieństwem dla kraju. Starzy ludzie nie napędzają gospodarek. To robią młodzi.
Kto bardziej konsumuje, człowiek, który jest pewien pracy czy człowiek, który tej pewności nie ma? Tak duży odsetek umów na czas określony niszczy nie tylko rynek pracy ale i całą gospodarkę? Skutkuje mniejszym przyrostem naturalnym i mniejszą konsumpcją. Przedsiębiorcy na tym stracą ale w dłuższej perspektywie. Bo zatrudniony na stale pracownik jako klient kupiłby więcej. Miałby więcej dzieci a więc również więcej wydatków.
Wreszcie dla wielu młodych ludzi czynnikiem, który by ich zatrzymał w kraju jest stabilność pracy. Może mniej płatnej niż na Zachodzie ale dającej im pewność. Dajmy teraz młodym ludziom do wyboru: mało płatna i małą stabilną pracę w Polsce a lepiej płatną, a nawet w przypadku lepszych prac o niebo stabilniejszą w Anglii czy Niemczech. Co wybierze?
Umowy na czas określony są niszczące. To polityka krótkofalowa. Ludzie pozbawieni stabilności nie zaryzykują aby mieć dzieci, albo odłożą decyzję o ich posiadaniu na czas, gdy już będą pewni, że są ustawieni odpowiednio. Będą również mniej konsumowali bo będą musieli się zabezpieczyć na moment wygaśnięcia umowy. Wreszcie wyhodujemy zastępy ludzi zestresowanych i zlęknionych, bojących się o swój byt. Ale takimi ludźmi łatwiej jest przecież sterować.
Otóż w Polska jest krajem, gdzie jest jeden z największych odsetek umów na czas określony. Bijemy na łeb i na szyję Unię Europejską a więc kraje do jakich pretendujemy.
Sam pracowałem na podstawie takiej umowy. Pracodawca zatrudnił mnie na pół roku bez dnia. Czemu bez dnia? Aby nie płacić mi trzynastki. To są właśnie uroki tego typu umowy.
Argumenty pracodawców wciąż są te same: większa elastyczność jest lepsza dla firm. Mogą one swobodnie kształtować swoją politykę zatrudnienia. Dochodzi do tego stara melodia ("sam załóż firmę i płać ZUS, VAT i jeszcze dobrą pensję pracownikowi"). Rozumiem te argumenty. Każdy woli mieć więcej elastyczności. Nie mam pretensji do tych organizacji przedsiębiorców. Z punktu pojedynczego biznesmena to rzeczywiście lepsze. Mam pretensję do rządu.
Spójrzmy na sprawę szerzej. Już teraz niepewność zatrudnienia jest ogromna. System, który mamy i który dzięki propagandzie uważamy za jedyny właściwy wmawia nam, że musimy brać potężne kredyty. Duża część społeczeństwa tonie w długach.
Kiedyś ludzie mogli mieć bez problemu pracę w swoim rodzinnym mieście. Teraz większość młodych ludzi tłoczy się w większych miastach. Ceny mieszkań są więc zawyżone, a ludzie muszą brać kredyty. Jak mieć w takich warunkach dzieci? Kto założy rodzinę wielodzietną w sytuacji gdy nie jest pewny czy będzie mieszkał w swoim własnym mieszkaniu? Kto będzie pracował na emerytury? Kto będzie rozwijał kraj? Bo dodatni przyrost naturalny jest błogosławieństwem dla kraju. Starzy ludzie nie napędzają gospodarek. To robią młodzi.
Kto bardziej konsumuje, człowiek, który jest pewien pracy czy człowiek, który tej pewności nie ma? Tak duży odsetek umów na czas określony niszczy nie tylko rynek pracy ale i całą gospodarkę? Skutkuje mniejszym przyrostem naturalnym i mniejszą konsumpcją. Przedsiębiorcy na tym stracą ale w dłuższej perspektywie. Bo zatrudniony na stale pracownik jako klient kupiłby więcej. Miałby więcej dzieci a więc również więcej wydatków.
Wreszcie dla wielu młodych ludzi czynnikiem, który by ich zatrzymał w kraju jest stabilność pracy. Może mniej płatnej niż na Zachodzie ale dającej im pewność. Dajmy teraz młodym ludziom do wyboru: mało płatna i małą stabilną pracę w Polsce a lepiej płatną, a nawet w przypadku lepszych prac o niebo stabilniejszą w Anglii czy Niemczech. Co wybierze?
Umowy na czas określony są niszczące. To polityka krótkofalowa. Ludzie pozbawieni stabilności nie zaryzykują aby mieć dzieci, albo odłożą decyzję o ich posiadaniu na czas, gdy już będą pewni, że są ustawieni odpowiednio. Będą również mniej konsumowali bo będą musieli się zabezpieczyć na moment wygaśnięcia umowy. Wreszcie wyhodujemy zastępy ludzi zestresowanych i zlęknionych, bojących się o swój byt. Ale takimi ludźmi łatwiej jest przecież sterować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz