Przeczytałem z zainteresowaniem artykuł: http://wiadomosci.onet.pl/2209795,12,swiatowy_alarm_ws_straconego_pokolenia,item.html
"Stracone pokolenie" to fakt. Również w Polsce. Sam się zaliczam do tego zacnego grona, choć robię wszystko aby się z tego wyrwać. Pracę zacząłem dość wcześnie, jednak zawsze była ona niestabilna. Zawsze miałem z tyłu głowy, że może się skończyć. I skończyła się. Zrobili redukcje w moim zakładzie pracy i polecieli "młodzi" ("bo sobie jakoś poradzą").
Konsekwencje dla społeczeństwa będą ogromne. Młodzi ludzie to normalnie motor gospodarki - silni, zdrowi, ambitni. Teraz jednak są balastem. Pozostawienie sami sobie, popadają w marazm i frustracje. W Polsce szczytem marzeń jest staż po studiach i zatrudnienie w jakimś urzędzie skarbowym. Tak wygląda ścieżka kariery przytłaczającej części absolwentów.
W Polsce przez lata nie było żadnej polityki społecznej. Nikt nie rozwiązywał problemu niedostosowania edukacji do rynku pracy. Boom demograficzny czyli dzisiejsi dwudziestoparolatkowi zamiast stać się błogosławieństwem stają się osią w gardle.
Trzeba wiedzieć jakie są mechanizmy psychologiczne u takiego młodego człowieka. Czuje się młody, pełen sił i ambicji. Ofert pracy dla niego jednak mało. Aplikuje na co ambitniejsze. Telefon nie dzwoni...tydzień,miesiąc, dwa. W końcu ktoś go zaprasza na rozmowę i ...nic. Po jakimś czasie coraz mniej chce mu się szukać pracy bo nie widzi efektów swoich starań. Psychologia mówi, ze nie ma nic bardziej demobilizującego niż brak związku miedzy staraniami a efektem. Po jakimś czasie w każdym normalnym człowieku pojawia się w głowie schemat: starania równa się rozczarowanie. Młody człowiek siedzi więc w domu zgnuśniały i rozleniwiony. Aplikuje już na same gówniane stanowiska. Jego chęć uczenia się i ambicje zostaną stępione do zera.
Zauważyłem bardzo wyraźną tendencję. Młodzi chcą iść na państwowe. Kiedyś marzyli o własnych firmach, o rozwoju, o zainteresowaniach. Teraz tylko o stałej pracy z pensją na czas. Na szeregowca wojskowego jest 9 osób na jedno miejsce. Wielu jest z wyższym wykształceniem. Chcą pracować w robocie w której jest tylko: padnij, powstań. Podobnie jest z Policją. Tłumy chcą tam się dostać. Młodzi mają w nosie kapitalizm. Już się nim rozczarowali. Dla nich to synonim roboty za grosze i na umowę zlecenie. Oni chcą się rozwijać i uczyć nowych rzeczy ale to może się stać tylko w warunkach względnego bezpieczeństwa.
Teoria Masłowa - znanego psychologa mówi, że człowiek musi najpierw zaspokoić swoje podstawowe potrzeby aby zacząć myśleć o tych wyższych. Musi mieć pewność, że będzie miał za co zjeść i, że będzie miał schronienie nad głową. Wtedy będzie myślał o wyższych wartościach. Stąd wszelkiej maści urzędy, wojsko, straż więzienna są szturmowane. To tęsknota za socjalizmem. Za pewnością zatrudnienia, przywilejami. PRL już nie jest symbolem samego zła.
Polska mogła na boomie demograficznym lat 80. wygrać. Przegrała jak zawsze walkę o "przyziemne sprawy". Jesteśmy mocni w powstaniach i katastrofach. Szans na dobrobyt nie wykorzystujemy. Część z tych młodych ludzi wyjechała i zostawiła Polskę z tyłu. Część gnuśnieje pozbawiona szans. Obudzimy się za parę lat, gdy będziemy dwoić się i troić jak sprawić by rodziło się więcej dzieci, bo gospodarce grozi ruina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz