Jakieś 1,5 miesiąca temu byłem na rozmowie w Polskich Książkach Telefonicznych. Oto co zaproponowali: praca w systemie 5dni na wyjeździe (firma opłaca zakwaterowanie) i na weekend w domu. Oczywiście system prowizyjny, bez umowy o pracę, i łażenie z buta w gajerze po firmach.
Moje pytanie: czy ktoś z Was był na tyle jeleniem, że zgodził się takie warunki przyjąć? Oczywiście nie oceniam, rozumiem, że można być sfrustrowanym i zdesperowanym. Tylko pytam.
Kim trzeba być żeby coś takiego oferować? Przecież to jawny wyzysk. Marna praca, w marnych warunkach bez gwarancji dobrego zarobku. A chyba 5 dni w delegacji i niemożność wrócenia do rodziny/dziewczyny/żony powinno być jakoś rekompensowane.
Kiedyś poznałem gościa - cwaniaka co sprzedawał Cyfrę. Jeździł po wioskach, gdzie byli bardziej naiwni ludzie i przedstawiał się jako "przedstawiciel telewizji" po czym wciskał kit, że jak nie kupią Cyfry to im państwo telewizor wyłączy. Zarabiał na prowizji. W weekendy w pubie wciskał laskom, że jest "menadżerem w telewizji" i, że zna się na krawatach bo musi, bo codziennie w garniturze chodzi...tipsiary były wniebowzięte...
Zastanawiam się czy ktoś z Was podjął taką pracę i jakie motywacje Wam przyświecały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz