środa, 22 września 2010

Przedsiębiorca Socjalista

Żyjemy w kraju neoliberalnym. W którym rządzi neoliberalna partia. Ten system skompromitował się na całym świecie i jest odrzucany przez społeczeństwa. U nas ma się dobrze.

Wszystko dzięki propagandzie. Neoliberalizm ma w sobie genialny mechanizm manipulacji, który sprawia, że ludzie, którym on szkodzi, popierają go. Najwięcej neoliberałów jest wśród studentów, oni chcą zniesienia bezpłatnych studiów, opieki zdrowotnej i w ogóle zlikwidowaliby kodeks pracy. Neoliberalizm przez lata miał przewagę nad ideami lewicowego ładu gospodarczego. Najwięcej tzw. pożytecznych idiotów (określenie Lenina na ludzi, którzy bezrefleksyjnie coś popierają) jest na różnych forach i w Internecie. Tam rządzi król polskich neoliberałów - Korwin Mikke.

Socjalista to według tych pożytecznych idiotów, ktoś żyjący z zasiłku i stawiający kłody pod nogi przedsiębiorczym ludziom, żądając podatków i działania w interesie społecznym.

Mało kto wiem, że jest wielu przedsiębiorców zagorzałych socjalistów. Tak! Bo socjaldemokratyzm popiera przedsiębiorczość. Popiera zakładanie firm i rozwój biznesu. Ale na innych zasadach niż neoliberałowie.

Kim więc są ci przedsiębiorcy socjaliści. Otóż jeden z najbogatszych ludzi świata - Warren Buffett popiera jawnie Demokratów (amerykańscy socjaliści) i poparł najbardziej socjalistycznego prezydenta w przeciągu 50 lat - Baracka Obamę. Głośno mówi o tym, że w Ameryce jest zbyt duża przepaść między bogatymi a biednymi. I, że najbardziej bogaci, w tym on, powinni płacić wyższe podatki: http://www.youtube.com/watch?v=Cu5B-2LoC4s.html, http://www.youtube.com/watch?v=Cu5B-2LoC4s.

Kto jeszcze jest tym wstrętnym, czerwonym socjalistą? Otóż kolejny miliarder - George Soros (27 miejsce na liście najbogatszych ludzi świata). Kiedyś znany z brzydkich spekulacji i popierania Republikanów teraz pod koniec życia jest lewicowcem gospodarczym. Krytykuje Regana i Thatcher za liberalizacje gospodarki http://www.youtube.com/watch?v=kwWoFVr9n9M. Jak mówi "to był system, który służy takim ludziom jak ja - bogatym, ale już nie reszcie".

Ale czy w Polsce jest jakiś znany przedsiębiorca socjalista? Jest Łukasz Foltyn - genialny wynalazca GG, milioner. Założył nawet partię socjaldemokratyczną: http://mediafm.net/internet/11001,Zalozyciel-Gadu-Gadu-zalozyl-partie-polityczna.html. Program i poglądy ma nawet bardzo lewicowe.

Dlaczego ci wszyscy mądrzy ludzie popierają lewicę w gospodarce? Bo to i im się opłaca. Kołodko w książce "Wędrujący świat" (arcydzieło ekonomiczne) mówi, że narody się bogacą nie poprzez jednostki ale poprzez wszystkich ludzi. Trzeba więc oprawić warunki bycia wszystkich obywateli aby kraj sie rozwijał.

Kto zyskuje na neoliberaliżmie. Przedsiębiorcy w stylu Kulczyka i róznych postkomunistycznych aparatczyków. Tacy co korzystają z dzikiej prywatyzacji. Sami niczego nie wymyslili a jedyni mieli plecy i znajomości. Takim na rękę jest deregulacja i liberalizacja wszsytkiego. Druga grupa to ludzie, którzy zarabiają nie na innowacji w firmie ale na eksplatacji taniej siły roboczej. A taka gospodarka to przeżytek.

Trzeba pracy u podstaw aby pożyteczni idioci przestali chełbić neoliberalizm. Bo rózne lobby biznesowe im wmówiło, że lewicy chodzi o finansowanie nierobów, płacenie zasiłków i różnych świadczeń socjalnych. Wszsytkim pożytecznym idiotom wmówiono również, że będą kiedyś bogaci a jako bogaci powinni być neoliberałami.

Przedsiębiorcy mogą być socjalistami. Gdzieś czytałem jak jakiś pożyteczny idiota na forum twierdził, że nie powinno być dofinansowań do zakładania działalności gospodarczej. Tymczasem jeden za najbogatszych Polaków - Leszek Czarnecki sam to robi z własnej kieszeni bo twierdzi: "Młodzi ludzie mają mnóstwo pomysłów. Może dzięki temu z polską gospodarką nie będzie tak źle. Ale młodym ludziom trzeba pomóc. Ja głęboko wierzę, że takie pobudzanie przedsiębiorczości ma sens" (żródło: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,8411302,Firma_Wulkan_zwyciezca_konkursu__Pomysl_na_biznes_.html)

Pytanie czy chcemy popierać mądry i odpowiedzialny biznes czy lumpenbiznes w stylu pana P - "przedsiębiorcy"zatrzymanego przez CBA za jego działalnośc w Komisji Majątkowej. Nie wątpie, że on jest akurat zatwardziałym neoliberałem. Pożyteczni idioci zapewne już bronią tego rekina biznesu.

Absolwent na ścieżcę kariery

Przeglądam ostatnio ogłoszenia o pracę - ponownie się rozglądam za czymś stałym. Uderzyło mnie jedno - wszędzie chcą doświadczenia. Ja mam 2 - letnie (też mało) i problemy a co może zrobić osoba w ogóle bez żadnego stażu?

Pierwsze przykłady, sprzedawca butów, min. jeden rok doświadczenia w handlu. Przedstawiciel handlowy, pamiętam czasy co można było wejść do tego zawodu wykazując się tylko gadką u pracodawcy (tak paru moich znajomych zdobyło posadę PH) teraz min. 3 -letnie doświadczenie. Wszędzie chcą więc doświadczenia. Jak osoba, która szuka pracy po raz pierwszy może znaleźć w Polsce robotę?

Czy stary zwyczaj polegający na zatrudnianiu nowej osoby i wdrażaniu jej w fach w ogóle wymarł? Kiedyś młodzi ludzie otrzymywali szanse, jak się sprawdzili zostawali jak nie, byli zwalniani, teraz nie mają nawet szans.

Fachowcy i publicyści coraz częściej mówią o absolwentach, że są bez szans na awans czy nawet pracę jakąkolwiek. Wiek emerytalny się wydłuża, pokolenie co wchodziło w życie zawodowe w pierwszych latach transformacji, jest jeszcze w sile wieku. Po prostu NIEWIDZIALNY SUFIT!

Kryzys gospodarczy jeszcze jakiś czas potrwa (minie jak wszystkie kryzysy) a w tym czasie kryzysowi absolwenci będą wykonywali nędzne prace i frustrowali się na bezrobociu. Jak sytuacja wróci do jakieś znośnej normy będą konkurowali o pierwszą poważną pracę z młodszymi rocznikami. Jednym słowem absolwenci trafili na najgorszy możliwy okres. Takiego złego momentu nie będzie długo.

Będziemy mieli całą zgraję sfrustrowanych, bezdzietnych absolwentów mieszkających z rodzicami. Jeżeli im nie pomożemy i stworzymy jakiś ułatwień stracimy na tym wszyscy.

P.S Spotkałem dwa tygodnie temu kumpla. Pasjonat tematyki nieruchomości, 26 lat, nigdy nie pracował. Nie znam go dobrze, podobno miał duże wymagania, teraz wiem, że jest sfrustrowany na maksa. Już chce pracować byle gdzie i organizuje sobie przeprowadzkę do Poznania aby tam spróbować. Podobno wiedzę ma niesamowitą i jakieś kursy czy uprawnienia ale nie może się przebić.

poniedziałek, 20 września 2010

Sędzia dorabia gdzie się da - Ale news!

Pozwolę sobie wrócić do niedawnego artykułu PAP. Otóż dziennikarz odkrył, że sędziowie sobie dorabiają: http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90443,8330870,Sedzia_dorabia__gdzie_sie_da.html

Proponuję nagrodę dla tego co odkrył tą prawdę. Chylę czoła przed jego przenikliwością i analitycznym umysłem. Chyba lobby sędziowskie mu w tym pomagało bo na końcu znalazł się apel o pomnożenie pensji.

Nie chcę wnikać w to czy pensję sędziów są wystarczające czy małe.

Skupmy się na wywodzie i wnioskami dziennikarza. Otóż sędziowie sobie dorabiają. Boże, ale wiadomość! Kto by się tego mógł domyślić! Otóż jest pewna generalna prawda, uwaga, oto ona: KAŻDY DORABIA GDZIE SIĘ DA!

Lekarze na prywatnych gabinetach, nauczyciele na korepetycjach, policjanci na taksówkach, wykładowcy w szkołach prywatnych i jako biegli, studenci roznosząc ulotki, budowlańcy na etacie kładąc kafelki znajomym...i co z tego wynika?

Generalnie ludzie chcą mieć więcej. To taka cecha w nas. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czy jakby sędzia zarabiał 10 tys. to nie połasiłby się na kolejne 2 tys. za szkolenie?

Ordynatorzy szpitali zarabiają bardzo dużo pieniędzy i każdy z nich ma prywatną praktykę. Proponuję kolejny artykuł: "ordynatorzy dorabiają na prywatnych gabinetach" i konkluzje jakiegoś ordynatora aby podnieść płace razy dwa.

Naprawdę czasami ręce opadają. I chyba nie nad poziomem dziennikarstwa ale jego skłonności do ulegania różnym lobbies.

niedziela, 19 września 2010

Moje ostatnie przygody

Kolejny raz mi się to zdarzyło. Byłem na rozmowie w firmie, która od pół roku się ogłasza na różnych portalach i w GW. Spełniłem wszystkie wymagania i wydawało mi się, że na rozmowie dobrze wypadłem. Prezes okazał się kulturalnym człowiekiem jednak telefon nie zadzwonił. Ogłoszenie ukazuje się znowu i pewnie jutro w dodatku "Praca" także będzie.

Byłem na rozmowie w średniej wielkości firmie, która zajmuję się sprzedażą odzieży w formie franczyzy. Na wstępie były pytania "co ty tutaj robisz", "co ty tu niby możesz wnieść". Jednym słowem chamstwo i buractwo. Gość, który było przy tej rozmowie, rzucał się jak obłąkany. Jak zaczynałem mówić wychodził, później wracał, podnosił głos, wypowiadał się z pozycji eksperta na temat o którym nie miał zielonego pojęcia. W pewnym momencie powiedziałem mu, że jego uwagi (krytykujące moje słowa) są sprzeczne z tym co nauka o tej branży oficjalnie głosi. On zaczął gadać, że mu chodzi o praktykę, na co ja, że nawet praktyka ma jakieś ramy. Gość furczał, podnosił głos, właścicielka owej firmy odgrywała rolę dobrego policjanta i milczała, kiedy ten gość robił z siebie buraka i błazna. W końcu, nieżle już wkurzony, wstałem sugerując, że chciałbym zakończyć tą rozmowę. Facet rzucił mi "no to do widzenia" i obrócił się plecami. Na rozmowę pojechałem do miejscowości 8km od mojego miejsca zamieszkania.

Rynek pracy w Polsce to dno. Kiepska praca za kiepskie pieniądze. Są tylko dwa wyjścia: własna firma albo dobra posada w budżetówce. Przy tym układzie ekonomicznym własna firma to ogromne ryzyko, zważywszy, że żyjemy w neoliberalnym państwie, które promuje duży biznes a nie drobne przedsiębiorstwa (patrz jak rozgonili kupców w Warszawie a budowa metra, która była powodem tej decyzji nawet o milimetr nie ruszyła). Tak więc szansę na godne życie będzie trzeba szukać ryjąc się do budżetówki.

P.S Ciekawy jestem jakie jutro ważne tematy poruszy Wyborcza w dodatku "Praca". Może wychwalanie tymczasowych agencji pracy po raz kolejny albo jakiś inny huraoptymistyczny temat. W każdy razie będzie sie z czego śmiać.

sobota, 11 września 2010

Cel: budżetówka!

Byłem ostatnio na rozmowie o pracę w pewnej średniej wielkości firmie. Posada związana z moimi zainteresowaniami i z tym w czym sobie dorabiam od czasu do czasu na umowę o dzieło. Pomyślałem, że skoro jest jakieś zainteresowanie tym co robię to może uda się to robić na etacie. Tak więc przychodzę do siedzimy firmy...

Na wstępie pytana w rodzaju "czego tu chcesz", "co możesz tu zaoferować". Dosłownie chamstwo, agresywność i zerowy poziom kultury. Facet który ze mną gadał o coś mnie pytał po czym gdy zaczynałem mówić wychodził i zaraz wracał. Byłem na wielu rozmowach, ale coś takiego wydarzyło mi się pierwszy raz! Zawsze spotykałem się z co najwyżej z kulturalnym spławieniem a tu....poziom budki z piwem. Nie wytrzymałem i w pewnym momencie rozmowy wstałem sugerując, że chcę zakończyć już rozmowę.

Moje refleksje. Ilekroć pracuję na dorywcze prace to ludzie są w stosunku do mnie bardzo mili. Starania się o etat to przeważnie poniżająca procedura, gdzie wszyscy odnoszą się do mnie z wyższością. To co robię można w zasadzie robić tylko w firmach prywatnych tak więc muszę się przebranżowić. Bo z fuch nie idzie wyżyć a na etat nie mam szans. To dziwne, że wszyscy mówią, że jestem dobry gdy wykonuję dla nich jakieś konkretne zadanie ale jak chodzi o rozmowę o pracę to zawsze jest dno. W tym przypadku poniżej dna.

Chyba docelowo rzucę w kąt swoje zainteresowania. Mam plan jak dostać się do budżetówki. Nie jest on pewny ale już mam upatrzony sposób. Muszę mieć trochę tylko szczęścia.

Dam sobie spokój z chęcią robienia w biznesie. Etat tam to rarytas a warunki pracy lipne. W budżetówce płacą więcej, można wziąć kredyt bo warunki tam stabilne. Kieruję się teraz tym, gdzie będą lepsze warunki. Zmądrzałem.

piątek, 3 września 2010

Młodzi uciekają od kapitalizmu

Pamiętam licealne czasy. Dyskusje z kolegami o przyszłości i wyborze zawodu. Teraz wspominam to z uśmieszkiem na twarzy. Pamiętam jak to były plany aby dostać się do jakiejś dobrej firmy po studiach bo w sektorze publicznym mało płacą.

Później, gdy już studiowałem, pamiętam debatę Tusk-Kaczyński. Tusk mówił jak to jego troską jest podniesienie płac w budżetówce bo w sferze prywatnej ludzie sobie poradzą. Pamiętam również te wszystkie programy telewizyjne jak to mówili aby podnieść płacę: policjantom, sędziom...Czemu? Bo uciekną do sektora prywatnego.

Pamiętam jak sobie wyobrażałem, że sektor prywatny to wysokie zarobki a publiczny to marna pensja od państwa.

Teraz wiem, że to była propaganda. Rzeczywistość jest taka: http://praca.wp.pl/kat,18453,title,Zarabiaja-200-razy-wiecej-niz-pracownicy,wid,12618726,wiadomosc.html?ticaid=1ad22&_ticrsn=3.
Pracownicy budżetówki zarabiają średnio 1 250 zł więcej niż ci z sektora prywatnego (według GUS).

Gdy rozmawiam ze znajomymi wszyscy chcą pracować w budżetówce. Ci, którzy mają pracę gdzieś tam w jakiejś firmie kombinują jak dostać się do: urzędu, Policji, Wojska, Służby Celnej itd. Ludzie mają w nosie kapitalizm, chcą etatyzmu. Po co iść do sektora prywatnego skoro zarobki są większe w budżetówce, przestrzega się tam prawa pracy, jest pewność zatrudnienia a nierzadko przywileje, których na próżno szukać w firmach.

Co do zarobków wiem, że są wyjątki. Najbogatsi ludzie to przedsiębiorcy. Są również wysokiej klasy specjaliści, którzy w wielkim biznesie rzeczywiście zarabiają dużo. Jaki to jest jednak procent? Skupmy się na przeciętnym człowieku, szarym pracowniku. Skoro w średniej zarobków jest 1 250zł różnicy to przeciętny pracownik budżetówki zarabia jeszcze więcej niż jego kolega z firmy prywatnej. Średnia to zestawienie wszystkich zarobków, a w wielkich firmach prezesi zarabiają miliony a pracownicy grosze. Średnia nie oddaje więc skali tej różnicy.

Młodzi mają w nosie kapitalizm. Popytajcie swoich znajomych; gdzie chcą pracować? 99% kobiet i 90% mężczyzn odpowie, że w budżetówce.

W mediach wciąż jednak trwa ta brednia o zarobkach w sferze prywatnej. Debata Komorowski-Kaczyński, i ten drugi mówi, że trzeba zachować przywileje emerytalne mundurówki bo tam są niskie płace. Gdyby nie te służby ci ludzie pracowaliby dla Biedronek, "Teskosów", firm ochroniarskich i zarabiali pół tego co mają.

Skąd się to wzięło. Otóż stąd, że pracownicy budżetówki są lepiej zorganizowani i sami taki argument wymyślili aby mieć co powiedzieć w negocjacjach. Z tym odejściem do prywatnego to blef.

Kapitalizm miał być dla nas szansą na dobre życie. Ale ludzie od niego uciekają.

I tu widzimy jak wielką siłę mają media. Ludzie chcą być z dala od kapitalizmu ale duża ich część ma poglądy prorynkowe i głosuje na liberalne partie. To nielogiczne.

Po prostu media i politycy wmówiły, że to świadczy o inteligencji i ludzie to kupili ale instynkt przetrwania robi swoje i uciekają od tego co popierają.

Nowe 21 postulatów. Świat według Korwina

http://wiadomosci.onet.pl/2215897,11,legalne_narkotyki_i_kara_smierci__czyli_21_postulatow_na_xxi_wiek,item.html


Onet opublikował nowoczesne 21 postulatów na XXI w. Można je streścić następująco: prywatyzacja wszystkiego - łącznie z służbą zdrowia i uczelniami oraz liberalizacja. Model neoliberalny na całego. Takie poglądy znajdują swoich zwolenników. Jeden z fanów Korwina chwali portal za popularyzacje światopoglądu liberalno-konserwatywnego http://lch.blog.onet.pl/21-postulatow-na-XXI-wiek,2,ID413893348,n. Młody wilk, który obecnie jest studentem marzy aby mógł płacić za swoją edukację a w razie problemów aby umożliwić jego rodzinie płacenie za jego leczenie. Korwin może być dumny z takiego wielbiciela.

Dużo to też mówi o samym Onecie. Na jakiej podstawie twierdzi, że takie postulaty zyskałyby poparcie społeczeństwa? Ludzie chcą prywatyzacji służby zdrowia i uczelni? To jakieś żarty. Każda partia, która by powiedziała, że będzie wszystko prywatyzować przegrałaby wybory.

Oczywiście Polacy chcą też rozwiązania związków zawodowych. Czasami jak w górnictwie są one patologią - zgoda. Ale brak związków w supermarketach i zakładach produkcyjnych to byłaby katastrofa. Związki zawodowe to osiągniecie cywilizacji. Powstały w czasach gdzie dzieci i kobiety pracowały po 12 h w górnictwie i hutnictwie. Czy młody sympatyk szalonego Korwina chciałby dzisiaj zarabiać na studia tyrając po 12h w fabryce szkła. Sądzę, że przez pewnie okres tak. Później by mu się odwidziało.

Liberalny kapitalizm ma w sobie system propagandy. Ludzie, którzy są przez ten system poszkodowani wspierają go z całego serca.

Pan Łukasz marzy o tym aby płacić za własne studia. W USA panuje taki model. Bierze się kredyt, który się spłaca jeszcze długo po studiach. Wchodzi się w dorosłe życie z kolosalnym zadłużeniem. Młody Korwinomaniak marzy o tym.

Panie Łukaszu wyobraż sobie, że teraz będziesz płacił za swoje studia chorendalną kasę. Pokolenie starsze o 10 lat od Ciebie tego robić nie musiało. Jak byś z nimi konkurował miłośniku konkurencji? Ty masz długi oni nie. Naprawdę byś chciał?

Nauka w krajach Europy Zachodniej nie jest bezpłatna. To mit powtarzany przez zmanipulowanych przez lobby naiwniaków albo szaleńców typu Korwin. Tam też się bierze pożyczki. Ale innego typu- ja mogłem studiować za darmo bo ktoś na mnie płacił to jak dorosnę będę płacił na kogoś innego. Jedno pokolenie pożycza od drugiego.

Pan Łukasz chce jednak w Polsce przerwania ten solidarności. On chce płacić za siebie.

Twoje poglądy są pozornie atrakcyjne ale uderzają w Ciebie z całej siły. Gdyby kraj zwariował i wybrał Korwina i to jego partyjkę na sprawowanie władzy jako młody niepracujący człowiek byś na tym najbardziej ucierpiał. Ale ludzie jak byli wywożeni do łagrów w ZSRR też śpiewali pieśnie ku chwale Stalina.

Korwin jest popularny w Internecie bo tam najbardziej aktywni są licealiści i studenci. W wyborach przegrywa z kretesem bo człowiek, który liznął pracy, ma dzieci, nie chce być pozostawiony sam sobie. Chce dać dzieciom edukację i zapewnić ochronę a nie zawsze go na to stać. Stąd Korwin będzie zawsze tylko królem studenciaków, którym wydaje się, że są nowocześni, będą bardzo bogaci i nie chcą się dzielić bogactwem z nikim innym.

Drogi Łukaszu szanse, że będziesz bogaty są mniejsze niż myślisz.