Znamy to wszyscy. Jaki jest najgorszy kierunek studiów - politologia. Politolog stał się synonimem głupka, który nic nie umie. Pięć lat zmarnował na studiowaniu nieżyciowych bredni. Sam jest sobie winien, że ma problemy z pracą. Mógł zostać przecież inżynierem...
No cóż. Nie każdy może być inżynierem. Bóg rozdaje ludziom różne talenty. Z niektórych nie da się zrobić ścisłowców.
Na polskim rynku pracy politolog to dzisiaj obelga ("nic nie umiał i poszedł na politologię"). Otóż nie zawsze tak było. Kiedyś politologia to były atrakcyjne studia, kształcące inteligentów. W Niemczech do tej pory to szanowany kierunek. Absolwenci politologi są za wschodnią granicą parlamentarzystami bo w Niemczech 90% polityków to: prawnicy, politolodzy i ekonomiści. Duża grupa idzie do dyplomacji. To elita Państwa.
Czemu w Polsce to synonim głupka, co nic nie umie? Wszystko przez uczelnie wyższe. Niesamowity bańka usług edukacyjnych, których rząd w żaden sposób nie hamował spowodował eksplozje różnych politologii.
To był najłatwiejszy sposób na ten biznes. Założyć prywatną uczelnię na której kształcili by się inżynierowie to potężny wydatek - sprzęt, laboratoria, kosztowne praktyki. Aby być na czasie z taką elektroniką trzeba wydawać duże kwoty na nowe bajery. W przypadku politologii wystarczy tablica i oczytany wykładowca. Zero nakładów. Politologa można wykształcić w piwnicy.
Winni są też wśród studentów politologii. Był to kierunek na który się szło, bo najłatwiej. Ludzie ci w rzeczywistości nie chcieli studiować w znaczeniu jakim się to pierwotnie rozumiało - rozwijania pasji. Jednak lobby uczelni prywatnych wmówiło młodym ludziom, że nie studiują tylko osły. Oraz co gorsze, że studiowanie to klucz do życiowego sukcesu. Tak więc mamy znacznie większy odsetek studentów niż w Anglii za to z gorszą wiedzą i bez perspektyw.
To nie studenci politologi są nieudacznikami, to system z nich takich zrobił. Jakaś część tych ludzi to pasjonaci polityki i wiedzy o ustroju państwa. Studiowali to co rzeczywiście lubili. Czy można za to kogoś winić?
Gdyby nie prywatne uczelni i bierność rządu byli by dzisiaj szanowanymi absolwentami. To nie prawda, że humaniści są nie potrzebni. Są ale nie w nadmiarze. Jakby była równowaga między uczelniami technicznymi a humanistycznymi nie byłoby problemu.
Za błędy systemu płacą ci co politologię wybrali z przekonania. Poszli za głosem swojego ja.